Syberia

Spływ

Republiki Tuva / Rzeka Jenisej

Jenisej jest jedną z największych rzek świata!

3800 EUR

Kraj:
Rosja
Język
tuwiński , rosyjski
Ludność
307 930
Powierzchnia
170 500 km²

Spływ rzeką Jenisej

W Kyzylu, sercu Republiki Tuwy, Wielki Jenisej łączy się z Małym Jenisejem.

To tu rozpoczynamy naszą przygodę z łodziami, mimo że do wejścia na pokład jeszcze daleko.

Warkot i ryk silnika rasowego V8 o pojemności 7 litrów. To Ural. Auto jest duże prawie jak dom jednorodzinny. To tak dostaniemy się nad Mały Jenisej, gdzie czekają na nas łodzie prowadzone przez znających każdy centymetr rzeki Starowierców.

Czytaj więcej

Kyzyl to miasto, ale otaczają je tylko bezdroża. Dystanse, które w Europie przemierzamy w godzinę, na Syberii zajmują 11 godzin jazdy po wertepach. Ale spokojnie, warunki są komfortowe.My Ural proponujemy w wersji „oficerskiej”, oferującej szereg luksusów. Takich jak: piętrowe łóżka, umywalka oraz dywany na podłodze. Gdyby nie to, że trzeba przejechać przez małe rzeczki, strumyczki i krzewy, które na Uralu mają się wyśmienicie, podróż można by uznać za komfortową.

Tak dojeżdżamy nad rzekę, gdzie rozbijamy obozowisko. Kto ma dość Uralu, może spać komfortowo w wygodnym łóżku. Kto woli spać bliżej nieskażonej natury, śpi w namiocie, który musi sobie sam rozbić. Ale może też poprosić o pomoc doświadczonego w nocowaniu w spartańskich warunkach Syberii Griszę – naszego kucharza, który właśnie rozpala grilla pod świeże ryby złowione przy obozowisku. Trudno nie wspomnieć o tym, że Grisza specjalizuje się w zupie rybnej, która przypomina rosyjskie sushi – przynajmniej jeśli chodzi o fakt jedzenia surowej ryby.

Nad ranem budzą nas brodaci Starowiercy, którzy na znak przyjaźni częstują nas własnoręcznie wędzoną rybą. To ludzie tajgi, mieszkający na odludziu, są zupełnie samowystarczalni. Urodzili się blisko rzeki i znają każdy jej zakątek jak własny dom.

Wsiadamy do łodzi i pędzimy podzieleni na dwie ekipy przez ogromne koryto rzeki wyrzeźbione przez wodę miliony lat. Wokół nas, kilkaset metrów wyżej, ciągnie się bezkresna tajga, gdzie nie ma żywej duszy.

Trzeba być bardzo ostrożnym.

Mimo że rzeka miejscami wydaje się spokojna, wystarczy chwila nieuwagi i tragedia murowana. Tutaj nie ma kto pomóc – możemy liczyć tylko na siebie i własne umiejętności. Jedynym kontaktem z cywilizacją jest dla nas telefon satelitarny. Dlatego jadą z nami ludzie na co dzień mieszkający w tajdze – myśliwi, byli wojskowi, ludzie, którzy potrafią przetrwać w trudnych warunkach.

W otoczeniu nieskażonej działalnością człowieka przyrody przestajemy myśleć o niebezpieczeństwach i delektujemy się widokiem natury, która olśniewa. Wrażenie jest hipnotyczne. Równomierny dźwięk silnika działa usypiająco. Nie czuć 35°C. Wiatr własny łodzi powoduje, że mamy na sobie polary, kurtki, kominiarki i czapki.

Rzeka staje się coraz bardziej wzburzona. Natrafiamy na pierwsze stopnie skalne. Flisak każe nam wyjść z łodzi i sam dzielnie przepływa przez progi. My idziemy wzdłuż lasu, zrzucając z siebie kolejne warstwy odzieży – taki panuje upał.

Kiedy wskakujemy znowu na łódź, znowu jest przyjemnie zimno, a orzeźwia nas rzeczna bryza.

Kiedy się ściemnia, dopływamy do bazy noclegowej. Tam czeka na nas kociołek pysznego jedzenia. Jako danie główne oczywiście ryby albo fasolka. Rosjanie nie należą do najlepszych kucharzy, ale rekompensuje to świeżość i jakość produktów. Dla nich proste znaczy dobre.

Po całym dniu w bazie czeka na nas bania. Trzeba się nią nacieszyć, bo przez najbliższe 2 tygodnie będziemy spać w namiotach albo w rozsianych wzdłuż rzeki chatkach, z których korzystają zimą myśliwi. Co twardsi towarzysze mogą spać pod gołym niebem, bo to chyba najbezpieczniejsze miejsce na świecie.

Chatki są specyficzne, bo jest w nich koza do palenia i drewniane wyrko, na którym można rozłożyć śpiwór. Śpi się w kilka osób na jednej pryczy, więc jest ciepło i miękko. Gorzej, jak spadnie deszcz. Jak ma się trochę szczęścia, to chatka ma szczelny dach – jeśli nie, to w deszczu trzeba szybko rozłożyć namiot. Survival gwarantowany.

I znowu trudne warunki rekompensuje nam natura i urodzajne łowiska. Na rzece jest rozsianych szereg mierzei i wysepek, które kipią od ryb wszelakich. Królem rzeki jest tajmień, dla którego w te rejony przyjeżdżają ludzie z całego świata.

Rosjanie nie szukają jednak trofeum, tylko łapią wszystko, co popadnie, żeby ugotować obiad. Kiedy my męczymy się z łowieniem na muchę, oni wyciągają jedną rybę za drugą. Wiemy już, że głodni nie będziemy, a kora brzozy nawet w deszczu pomoże rozpalić wielkie ognisko i na patyku upiec świeżą rybę.

Kiedy po kilku dniach zaprzyjaźniamy się ze starowiercami, jako cudzoziemcy mamy dużo szczęścia. Zapraszają nas do swojej wioski. Mieszkanie u tak serdecznych ludzi w środku tajgi jest niesamowite. To tu poznajemy uroki prostego życia. Ogródek wygląda jak stragan warzywny, a żona starowiera sama piecze chleb. Jeden bochen dla nas, a drugi dla 5 swoich dzieci, które ukrywają się przed nami, obserwując nas z ukrycia. Nigdy wcześniej nie widziały turystów.

Starowier pokazuje nam własnoręcznie zbudowaną wędzarnię z sosny syberyjskiej. Na kilku piętrach wędzi się kilkadziesiąt świeżych ryb. Oj, mają oni swoje receptury na dobre przygotowanie ryby. Ale przy specjalnym winie (starowierzy nie piją alkoholu wysokoprocentowego) może zdradzą sekrety swoich przekazywanych z ojca na syna przepisów nowym przyjaciołom. Takich przysmaków nie kupi się w sklepie.

Dalsza podróż kończy się 30 km od granicy z Mongolią. Dalej jako obcokrajowcy już nie popłyniemy. Tylko Tuwińcy i mieszkający tutaj Rosjanie mogą przekraczać w tym miejscu granicę. Płyniemy z powrotem. Droga powrotna mija szybciej, ale nadal olśniewają nas niesamowite skały i malownicze wioski przy rzece, w których trwają właśnie żniwa.

Na miejscu czeka na nas Ural. Kierujemy się z warkotem silnika z powrotem do centrum Azji, chłonąc mongolską kulturę przed powrotem do cywilizacji.

Czy wiesz że:

  • 25 czerwca 1941 Tuwa formalnie wypowiedziała wojnę hitlerowskim Niemcom, ale akt kapitulacji nie został podpisany do dziś. Formalnie Tuwa jest nadal w stanie wojny.
  • Jest to jedna z autonomicznych republik Rosji z przewagą rdzennej ludności nad ludnością rosyjską.
  • Republikę zamieszkuje 82% Tuwińców.
  • Język tuwiński jest w powszechnym użyciu, a ludność słabo włada językiem rosyjskim.
  • W 1878 Rosjanie odkryli w Tuwie złoto.

Twoje miejsca

Cena:

  • Wizę,
  • Przelot samolotem Moskwa-Abakan ⇆,
  • Transport w czasie całego wyjazdu,
  • Noclegi w campingach, namiotach, jurtach i szałasach,
  • Wyżywienie,
  • Niezbędny sprzęt, taki jak łodzie z silnikami, kamizelki ratunkowe,
  • Opiekę przewodnika,
  • Opiekę tłumacza,
  • Zdjęcia i film z wyprawy.

Cena nie zawiera:

  • Dojazdu do lotniska w Moskwie,
  • Ubezpieczenie,
  • Napoje alkoholowe.

Brak adrenaliny?
Wypełnij formularz kontaktowy i dołącz do wyprawy!